-Cześć!
-Siemano,co tam?
-Chujnia patatajnia...
-Co z tym wyjazdem?Kto nas zawiezie na lotnisko i w ogóle?
-No wiesz. Moi rodzice chcą dopilnować, że jedziemy do tego "kuzyna",a z lotniska odpierze nas ten wieprz.-
Wszystkie śmiały się dopóki do pokoju Abi nie wpadła jej siostra i oznajmiła,że tata miał wypadek. Wracają z pracy,zgniotły Go dwa tiry i w krytycznym stanie leży w szpitalu w Warszawie. Abi wybuchła,zaczęła płakać,miała ochotę się zabić. Ze złości rzuciła komputerem. Złapała pierwszą lepszą kurtkę i wybiegła zapłakana z domu. Nie zabrała ze sobą nic po za pistoletem ,który ojciec trzymał w sejfie. Kilka godzin później stała z lufą przyłożoną do skroni,na dachu jednego z osiedlowych budynków. Już miała pociągać za spust,kiedy na dachu pojawił się jej młodszy brat. Nie miała odwagi tego przy nim zrobić,nie chciała zepsuć mu życia tym widokiem. Razem zeszli z góry i całą noc siedzieli na moście ,i rozmawiali. Następnego dnia postanowiła odwiedzić ojca w szpitalu. Bała się tego widoku,bała się zobaczyć jak jej kochany tatuś leży walcząc o życie,a ona nie może nic zrobić. Kiedy była w szpitalu,kiedy Go zobaczyła łzy same pociekły po policzkach. Wybiegła ze szpitala,weszła do sklepu,kupiła wódkę i butelka po butelce wypijała,aż w końcu nie miała już siły nawet oddychać. Zasnęła pod mostem. Na drugi dzień przypomniała sobie,że dziś wyjeżdża do kuzyna Julki.
-------------------------------
Hej!Przepraszamy że takie krótkie,ale to wszystko wina szkoły i braku czasu.Bardzo was przepraszamy.Ten rozdział napisała Anita ;P To co do następnej notki?Tylko prosze nie zabijacie nas :D